Kącik Limerykowy

Numer 9 (styczeń 2004)


Muszę Wam powiedzieć, że duma mnie rozpiera! Dostaję coraz więcej limeryków, w dodatku coraz lepszych. A najbardziej cieszy mnie to, że oprócz już znanych, zaprawionych w bojach autorów, piszą również nowi. I właśnie na początek przedstawiam dwa debiuty, a trzy limeryki – moim zdaniem jak najbardziej udane:

Pewną dewotkę z miasta Grudziądza
Niepowstrzymana zżerała żądza,
aby co dzień chodzić do kościoła
i klęcząc udawać anioła
jednak na tacę brakuo pieniądza...
(Eliza)

Pewna starsza pani, o olbrzymiej tuszy,
Zaklinowała się w drzwiach i nie mogła się ruszyć.
Na pomoc przybiegła grupa młodych chwatów,
Ciągnęli, napierali, lecz bez rezultatów.
W końcu strażacy ścianę musieli rozkruszyć.

Pewien prosty rolnik, o imieniu Andrzej,
Który do niedawna przed chałupą mył się w wiadrze,
Zablokował drogi, rozsypał ziarno na tory,
Kupił krawat w paski, chce wygrać wybory.
I który pan polityk spróbuje z nim zadrzeć?
(Mortonica 2003 r.)

A tu kolejny młody talent, który zadebiutował w poprzednim numerze. Co wrażliwszym osobom (zwłaszcza niektórym pierwszoklasistom) doradzam pominięcie tego limeryku, ze względu na jego drastyczność...

Ponoć tylko pięciu chłopa,
Trzeba by zabić cyklopa
I jego oko wydłubać,
Oraz ze skóry oskubać,
A kości wrzucić do klopa
(Marred)

Na zakończenie dwaj limerykopisarze o największym chyba dorobku:

Powstały po LimerykGate
Kilku panów założyło plemię
(nazwisk ich tu nie wymienię).
Tępieni byli przez władzę
Za majestatu obrazę,
Bo siusiaka mieli w totemie.

Z dnia dwudziestego piątego dwunastego zeszłego roku
Tam, gdzie wiecznie zmarznięta ziemia
Pan mieszka, co spełnia życzenia.
Ma brodę i twarz ma starą
Lecz stał się ludzkich drwin ofiarą,
Bo nie wierzą w fakt jego istnienia.
(Karakuliambro)

Przedświąteczny
Mikołaj - ten święty z Laponii
Do pracy swe elfy już goni
Bo, chcąc nie chcąc musi,
Choć nie cierpi sushi,
Prezenty słać też do Japonii

Hiszpański
A Frida - laseczka z Toledo
Boleje wciąż nad swoją biedą
Bo jej mąż kochany
Znów wrócił pijany
Ważniejsza znów wódka, a nie dom

Lekkich obyczajów
Mieszkanka słowiańskiej stolicy
Pracuje co noc na ulicy
Od takiego stania
I spalin wdychania
Nabawi się, biedna, pylicy.
(Maurycy R.)

Na Wasze limeryki czekam pod niezmiennym adresem: macmat@staszic.waw.pl


Poprzedni     Strona główna     Następny