Kącik Limerykowy

Numer 8 (listopad 2003)


No pięknie! Muszę przyznać, że prawdziwe z Was zuchy! Zostałem wręcz zasypany limerykami! W związku z tym, że jest ich nawet nadmiar, tym razem nie będę Was zamęczał własną wątpliwej wartości twórczością, ograniczając się do drobnych, kosmetycznych poprawek (tylko w zakresie rytmu) niektórych zamieszczanych wierszy. A zaczynamy z grubej rury – od polityki:

Popatrzcie na Lecha Müllera
Naszego piknego p..emiera
Od Gdańska po Kraków
Dla wszystkich rodaków
To kamień, co w bucie uwiera!
(Maurycy R.)

Karakuliambro – jak zwykle celnie, jak zwykle na czasie. Chociaż właściwie u nas strajki zawsze są na czasie...

Kilku panów z miasta Łodzi
Się w głodowym strajku głodzi.
Lecz z całego tego głodu
Zapomnieli już powodu...
Rychły strajku koniec im nie grozi.
(Karakuliambro)

Przemyślenia o żywocie A. Mickiewicza zainspirowane tegoż obrazem, a spisane w formie limeryku:

Chcąc Legion stworzyć, poeta ze wsi na Litwie
Do Istambułu pojechał, lecz zapomniał o brzytwie.
Nie mógł się biedak ogolić
Zaczął więc tak biadolić,
Że na cholerę umarł, zamiast zginąć w bitwie.
(Karakuliambro)

Mayday, jak na godnego członka .::Siusiak Tribe::. przystało, napisał taki oto limeryk:

Pewna pani, gdzieś na MarymĄcie
Coś dziwnego raz dostrzegła w kącie
Nie była to kiełbasa,
lecz coś w kształcie kutasa,
I przypuszczalnie było to prącie.
(Mayday)

Tu z kolei nasz Guzikk z rzędu Naczelnych, patriota z krwi i kości, dowodzi wyższości Armii Krajowej nad Armią Ludową:

Pewna pani o twarzy praptaka
Postanowiła wyjść za wojaka
Mając owo na względzie, w tym celu
Zapisała się wnet do AL-u,
Ale męża znalazła se w AK.
(Maciey Gnyszka)

Poniższy wierszyk to mój zdecydowany dzisiejszy faworyt, polecam:

Pewien pan o sporym apetycie
Raz w niemym zatracił się zachwycie
I, choć czynił wysiłek,
To nim skończył posiłek
Krzyknął doń: „Kocham cię nad życie!”
(Mayday)

Kolejnemu, autorstwa debiutującego na tych łamach Marreda (nie mylić z Manfredem), nadałem roboczy tytuł „Aniołek Zbożowy”:

Pewien anioł na niebiosach
Zgubił się w zbożowych kłosach.
Zboże to było jęczmieniem;
Gospodarz pola był leniem
lub nie wiedział co to kosa.
(Marred)

No i znów Mayday błyszczy:

Pewna pani z szyją jak żyrafa
Swych kochanków upychała w szafach
Gdy pewnego poranka
Mąż znalazł w szafie kochanka
Tamten zbladł i rzekł „Ale gafa!”
(Mayday)

Tu natomiast owoc bardzo ciekawej współpracy Skafandrytów. Przy okazji tego limeryku rozgorzał pośród nas spór o jego ostateczny kształt – nie mogliśmy dojść do porozumienia, jak powinien wyglądać rytm. Spór rozstrzygnął najstarszy i najlepiej wykształcony poetycko Manfred, który zaproponował taką wersję:

Pewien mężczyzna rodem z miasta Sieny
Mógł się poszczycić fizjonomią hieny
No a jego wybranka
Miała wygląd pawianka
Więc ciekawe im wyszły czildreny.
(Maciey Gnyszka, Mayday)

Piszta limeryki i ślijta je do mnie, na: macmat@staszic.waw.pl!


Poprzedni     Strona główna     Następny